Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dyrektor Muzeum AK Jarosław Szarek: Dopiero powstanie „Solidarności” umożliwiło uroczyste obchody odzyskania niepodległości

Marcin Banasik
Marcin Banasik
- Dzisiaj możemy już swobodnie świętować, dzięki pokoleniom, które płaciły ogromną cenę za wierność niepodległości, a słowa wyryte na grobowcu Prezydenta RP Edwarda Raczyńskiego w Rogalinie są dobrym tematem naszej zadumy tego dnia: „Nie zmarnujcie Niepodległości” - mówi Jarosław Szarek, dyrektor Muzeum Armii Krajowej w Krakowie.

11 Listopada: Dzień Upamiętnienia Niepodległości

od 16 lat

105. rocznica odzyskania niepodległości oznacza, że już piąte pokolenie żyje w niepodległej Polsce. Jak obchodzono to święto 100, 50 lat temu, a jak dzisiaj?
Powrót Polski na mapę Europy w listopadzie 1918 roku oznaczał dopiero początek zmagań o utworzenie niepodległego państwa, przez pięć pokoleń rozdzielonego granicznymi kordonami. Ten wysiłek podjęto nie tylko w wymiarze militarnym – walki o kształt granic i obronę niepodległości po bolszewickiej napaści, ale także gospodarczym, prawnym, społecznym. Ruina ekonomiczna, zniszczenia wojenne, nie mniejsze od tych, które pozostawiła potem II wojna światowa, epidemie, całe obszary biedy, a jednocześnie tocząca się ostra walka polityczna, powodowały, że trudno było świętować w takim czasie, choć młode państwo nie zapomniało o tych, którym zawdzięczało niepodległość, czego przykładem są honory dla powstańców styczniowych. Potężny kryzys ekonomiczny, szalejąca hiperinflacja były źródłem niezadowolenia w środowiskach robotniczych. Dokładnie przed stu laty, na początku listopada 1923 roku w Krakowie, doszło do starć zrewoltowanego tłumu z oddziałami Wojska Polskiego. Polała się krew, polegli ułani 8 Pułku Ułanów próbujący przywrócić porządek, ofiary śmiertelne były również wśród demonstrantów. Niespełna 15 lat później, w 1937 roku, 11 listopada stał się świętem państwowym, ale już dwa lata później płacono śmiercią za jego przypomnienie. Tak było do końca niemieckiej okupacji, ale nigdy o święcie niepodległości nie zapominano. Tego dnia w oddziałach partyzanckich odprawiono uroczyste Msze św.

Jak na świętowanie 11 listopada patrzyli komuniści?
Już u progu komunistycznej Polski, w 1945 roku święto to zostało usunięte z kalendarza, aby zostać przywrócone dopiero w 1989 roku. W „głębokim” PRL pamiętano o nim co najwyżej w niektórych kościołach oraz oczywiście na emigracji, a sam 11 listopada, nie istniejący w oficjalnym życiu, był poprzedzony świętowaniem rocznicy rewolucji bolszewickiej, co przybierało monstrualne rozmiary, cała Polska niemal tonęła w czerwieni. W końcu lat 70. XX wieku obchody 11 listopada podjęła rodząca się wtedy przedsierpniowa opozycja. W 60. rocznicę odzyskania niepodległości włączył się w nie Kościół. Prymas Wyszyński wystosował okolicznościowy list czytany we wszystkich kościołach. W Krakowie zabrzmiał Dzwon Zygmunt. W Warszawie spod katedry św. Jana przeszła pod niepodległościowymi hasłami wielotysięczna manifestacja pod Grób Nieznanego Żołnierza. Dopiero jednak powstanie „Solidarności” umożliwiło uroczyste obchody tego dnia. W Krakowie tysiące osób przeszły w manifestacji z katedry wawelskiej pod Grób Nieznanego Żołnierza po transparentem: „Z naszych marzeń powstanie Polska wolna jak ptak”. Tych marzeń nie przerwał stan wojenny i do końca dekady w całej Polsce odbywały się niezależne manifestacje. Dzisiaj możemy już swobodnie świętować, dzięki pokoleniom, które płaciły ogromną cenę za wierność niepodległości, a słowa wyryte na grobowcu Prezydenta RP Edwarda Raczyńskiego w Rogalinie są dobrym tematem naszej zadumy tego dnia: „Nie zmarnujcie Niepodległości”.

O czym świadczą kłótnie i spory o kształt obchodów rocznicy odzyskania niepodległości. To znak niedojrzałej demokracji czy wręcz odwrotnie?
Spory i konflikty są wpisane w istotę demokracji i wolności, więc to coś naturalnego. Niestety źle się dzieje, jeżeli przybierają one prymitywne i wulgarne tony, co niestety coraz częściej się zdarza. Ale to nic nowego. Jakże gorzko brzmią słowa Stefana Żeromskiego: „Trzeba to wyznać otwarcie i bez osłony, że lenistwo ducha Polski, cudem z martwych wskrzeszonej, ściągnęło na tego ducha batog bolszewicki. Polska żyła w lenistwie ducha, oplątana przez wszelakie gałgaństwo, paskarstwo, łapownictwo, dorobkiewiczostwo kosztem ogółu, przez jałowy biurokratyzm, dążenie do kariery i nieodpowiedzialnej władzy. Wszystka wzniosłość, poczęta w duchu za dni niewoli, zamarła w tym pierwszym dniu wolności. Walka o władzę, istniejąca niewątpliwie wszędzie na świecie jako wyraz siły potęg społecznych, partii, obozów i stronnictw, w Polsce przybrała kształty monstrualne. Nie ludzie zdolni, zasłużeni, wykształceni, mądrzy, których mamy dużo w kraju, docierali do steru władzy, lecz mężowie partii i obozów, najzdolniejsi czy najsprytniejsi w partii, lub obozie. Jak po spuszczeniu wód stawu, ujrzeliśmy obmierzłe rojowisko gadów i płazów”.

Stanowisko Dyrektora Muzeum AK piastuje Pan od niedawna. Jaką ma Pan wizję rozwoju tego miejsca? 
W pierwszej kolejności trzeba to muzeum o tak dużym i wyjątkowym potencjale wypromować. Prawnuk generała Emila Fieldorfa „Nila” z Kanady, gdy kilkanaście dni temu przekazywał pamiątki po swym słynnym przodku, wcześniej odwiedził Muzeum Powstania Warszawskiego. Nazajutrz mówił, jak ogromne wrażenie zrobiło na nim krakowskie muzeum, ale - jak podkreślił - o Muzeum Powstania Warszawskiego wie każdy, a o krakowskim, nie zawsze nawet mieszkańcy Krakowa. Zależy mi na budowaniu wokół Muzeum AK aktywnej tkanki społecznej tworzonej przez wszystkich, którzy do tej tradycji się odwołują, ją badają i popularyzują.

Niedługo zabraknie żyjących świadków II Wojny Światowej - najbardziej burzliwego okresu w dziejach najnowszej historii naszego kraju. Co robi Muzeum AK, aby pamięć o tych ludziach nie przeminęła?
Przez struktury Polskiego Państwo Podziemnego, Armię Krajową i inne formacje niepodległościowe przewinęły się setki tysięcy osób, niemal za każdą z nich kryją się wyjątkowe historie. Za półtora tygodnia zapraszamy na wyjątkową wystawę poświęconą czterem braciom Krajewskim. Ich wojenne dzieje przypominają filmową opowieść o „Szeregowcu Ryanie”, także jednym spośród czterech braci, który przeżył wojnę. Tak było też w rodzinie Krajewskich, ale ich historia nie trafiła na filmowe ekrany. Poznamy ją dzięki otwartej wkrótce wystawie. Zobaczymy pamiątki po trzech poległych braciach: Marianie, Leonie i Władysławie oraz czwartym, który w szeregach AK doczekał końca wojny, po czym podzielił los akowskiego pokolenia represjonowanego przez bezpiekę. Poślubił łączniczkę AK „Dankę” – Danutę z Romanowskich, która dzisiaj jest 95-letnią nestorką rodu Krajewskich. Poznamy ją na wernisażu wystawy, który będzie też okazją do spotkania z kilkudziesięcioma członkami wielopokoleniowej rodziny Krajewskich, o której losach wkrótce powstanie film dokumentalny.

Niedawno muzeum odwiedził prawnuk gen. Fieldorfa Nila. Pobrano od niego próbki DNA, które mogą pomóc w odnalezieniu pochówku generała. Na jakim etapie są poszukiwania miejsca pochówku?
DNA generała „Nila” jest zabezpieczone już od wielu lat. Niestety szanse na odnalezienie jego szczątków są niewielkie. Oprawcy doskonale wiedzieli z jak nieugiętym, odważnym i prawym człowiekiem mieli do czynienia, więc uczynili wszystko, aby nie pozostawić jego mogiły, aby nie rosła jego legenda, legenda człowieka przez całe życie oddanego idei Niepodległości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dyrektor Muzeum AK Jarosław Szarek: Dopiero powstanie „Solidarności” umożliwiło uroczyste obchody odzyskania niepodległości - Gazeta Krakowska

Wróć na krakow.naszemiasto.pl Nasze Miasto